Tuesday, November 19, 2013

puppeteer / lalkarz

mixed media on wood panel, a4

http://www.youtube.com/watch?v=ahEjz5yQ6cY

Thursday, November 14, 2013

Palenie marzanny

Człowiek jako istota cywilizowana  obrał sobie za cel podporządkowanie natury. Oczywiście nie zawsze uzyskiwano pożądane skutki, czego efektem są różnego rodzaju katastrofy ekologiczne. Jenak chęć okiełznania środowiska  jest w człowieku na tyle silna że ucieka się nawet do irracjonalnych szamańskich metod, mających mu zapewnić kontrolę nad otaczającym światem. Bo co człowiek rzecze jest święte i wszystko staje się podległe jego woli. Czasami wola człowieka bywa niezgodna z naturą, jak np: stosunek płciowy mężczyzny z innym mężczyzną. Natura nie mówi o tym wprost, nie wydaje arbitralnych rozstrzygnięć, jednak człowiek jednoznacznie odczytał symbolikę i postanowił zadziałać. Efektem tej przepychanki miedzy naturą a człowiekiem było kamienowanie gejów, chemiczna kastracja, i ostracyzm.
Przepychanka człowieka z człowiekiem jest doprawdy skuteczna, każdemu idzie wp***olić, każdego idzie zdeptać, każdego można powiesić. Jenak walka z naturą jest o wiele trudniejsza ponieważ zjawisko homoseksualizmu nie zmniejszyło się, na domiar złego pojawiły się grupy uznające ten element naszej rzeczywistości za całkiem naturalny. Nasi przodkowie mieli na podobne przypadki sprawdzone panaceum w postaci rytuału palenia marzanny. Kiedy natura była przeciw nim po prostu brali garść słomy, wkładali w koszule, przyodziewali w spódnice podpalali i wrzucali do rzeki.  Nikomu nie przeszkadzało że natura ma ich totalnie w du*ie i śnieg dalej pada, najważniejsze że rytuał się odbył. Współcześnie takim rytuałem staje się powoli palenie tęczy zwiastującej poprawienie pogody. Odmiennie jak w przypadku marzanny, człowie-polak postanowił zawalczyć z przyrodą na dwóch frontach. Spalił tęcze jako zjawisko atmosferyczne i homoseksualizm. Na szczęście tęcza ma polaka w d*pie gdyż pojawiła się na każdym niebie po każdej większej katastrofie naturalnej, również  na niebie w Filipinach. Więcej tęczy sobie i Państwu życzę, nawet w zimie.    

Saturday, November 9, 2013

Apologeci gwałtu vs. kultura gwałtu



Zaciekawiła mnie ostatnio reakcja tzw. piewców pojęcia kultury gwałtu w kontekście wypowiedzi księdza Bochyńskiego mającej być forpocztą usprawiedliwienia gwałtów dokonywanych na dzieciach. Oczywiście żaden taki element w jego wypowiedzi się nie pojawił. Natomiast media dopisały sobie do zawieszonych "w powietrzu" słów księdza taką oto sentencje: „co jest usprawiedliwieniem gwałtów na dzieciach”, autor tej wypowiedzi-burzy za ten stan rzeczy obwiniał kulturę zrywającą tabu z intymności. Na co zareagowało zdecydowanie środowisko naukowe w postaci Marii Beisert, która oczywiście w żaden sposób nie polemizowała ze słowami księdza, jedyne co zrobiła w ramach dyskusji środowiska naukowego z klerykalnym ciemnogrodem to „przepisała” jota w jotę słowa Bochyńskiego z adnotacją dotyczącą ekshibicjonizmu:


„Wypowiedź ks. Bochyńskiego ilustruje nieprawidłową reakcję, uznanie zachowania dziecka za zaproszenie.” 

Torpedując jednocześnie własne stanowisko, wyrażone na stronie tokFM. Bardziej prawdopodobne jest że nie przeczytała całej wypowiedzi księdza zadowalając się tvnowskim nagłówkiem i strzelając na oślep trafiała dokładnie w konstrukcję wywiadu zamieszonego na ePiotrków, repetując ją w ordynarny sposób o tempora, o mores.

W między czasie tłum linczowników zbierał się pod siedzibą TVN podburzany do coraz radykalniejszych działań. Bo już nikogo nie oburzają wypowiedzi życzące księdzu zgwałcenia przez współwięźnia, obcięcia mu genitaliów, powieszenia z narządy płciowe. Nikt nie zareagował na skandaliczne zachowanie czytelników Gazety Wyborczej, słuchaczy tokFM i widzów TVN24. Kultura gwałtu w tym środowisku ma się lepiej niż kiedykolwiek, szkoda że cierpi na tym wolność słowa, której Lemański i Bochyński już nie uświadczą.    

Thursday, November 7, 2013

"10-latki same "wchodzą" do łóżek", publika oszalała.

Twórca słowa pedofilia niejaki Richard von Krafft-Ebing wprowadził do słownika nowych pojęć o których istnieniu  nikt nie miał  pojęcia również nadpobudliwość seksualną w nieodpowiednim wieku. Dość ironiczne zjawisko, podczas jednej "nocy" narodziły się dwie koncepcje bliskoznaczne, pedofil i 10 latek wchodzący do jego łóżka bez przymusu. O ile każde z tych zjawisk jest wygodne osobno dla osób, które chcą uderzyć w jakąś grupę społeczną, na przykład rodziców nie mogących zapanować nad seksualnością własnych dzieci lub księży. Pierwsza grupa została zakwalifikowana do tzw. sexualizatorów dzieci, pojęcia  w całej rozciągłości tłumaczącego i piętnującego wychowanie lewicowego modelu i nadpobudliwość seksualną 10 latków. Druga grupa, czyli księża pedofile stała się wygodnym "pars pro toto" do walki z kościołem, prowadzoną w zacietrzewieniu  przez środowiska lewicowe i ateistyczne.
Przyszło mi życzyć żeby na pochybel obu tym środowiskom, nadpobudliwa 10 latka spotkała się z pedofilem w beztramatycznym wydarzeniu pokazania środkowego palca obu tym grupom interesu z adnotacją "pierdolcie się na zdrowie". Prawdopodobnie inżynierowie ofiar i twórcy potworów również w tym ivencie nie odmówią sobie przyjemności przerobienia go w traumatyczne przeżycie. Choć może się też zdarzyć że to właśnie przedstawiciele tej słusznie moralnie grupy obudzą się po 30 latach w środku nocy z krzykiem "wy**chali nas". Mama nadzieje że do tego dojdzie, lepiej późno niż wcale.

Friday, November 1, 2013

Dziennik paranoi

Do czego może doprowadzić zbyt restrykcyjny system penitencjarny i nieuzasadniane pogłębianie stanu zagrożenia? Perpetuum mobile paranoi będzie tu adekwatną odpowiedzią. Tym razem w ramach polemiki między dwoma skłóconymi obozami niestabilnych emocjonalnie osobników pragnę przedstawić zapis paranoi pedofilów, którzy najwyraźniej przejęli cechy antypedofilów, czyli największych zwyrodnialców noszonych przez matę Ziemię. W pewnym sensie przebijających nawet w swoim perwersyjnym uwielbieniu dla sadyzmu SSmanów. O ile paranoję nazistów można wytłumaczyć niemal postapokaliptycznym krajobrazem zastanym po przegranej wojnie, to psychozę sexodzieci czasu prosperity można zganić tylko na zbalzowanie buraczanych elit "klasy średniej".
  Blog którego link mam zaszczyt prezentować warto czytać na zimno bez emocji, analizując go li tylko chłodnym umysłem. Tego sobie i państwu życzę.
http://fifthnail.blogspot.com/

"My blog entries lately are erratic and full of a lot of B.S., for that I apologize. I am just trying to put down what is in my head, regardless. As far as "taking people with me" well, I don't know if that is right or wrong. In fact, I don't know much any more what right and wrong even is. My view is either everything is right (in some regard) or everything is wrong (in some other regard). The question (one I am struggling with at this point) is, "Does it matter?"
Does anything matter? My mother is crying right now, because her son is in trouble again. She tried to raise a good son, and she knows her son has a good heart, so why does he do these things? She is probably more hurt and confused than me. Does it matter? It hurts me to know these things, but DOES IT MATTER???
A hundred years from now, all my mothers pain will be forgotten, and other mothers will cry for there sons. A million years from now there probably won't be any mothers (at least not like we know).
I have feelings, in fact I think I must be more sensitive than most people because I seem to feel more than they do, at least more than what they openly express. I feel for the starving children and families in the world, others say, "Oh, that's too bad, but I can't do anything so..."
I wish I could be more honest about my feelings, but those demons made sure I'd never be able to do that. I might not know if it matters, but just in case, I am working on an encrypted journal that is hundreds of times more frank than this blog could ever be (that's why I keep it encrypted). I figure in 30 years or more we will have the technology to easily crack the encryption (currently very un-crackable, PGP) and then the world will know who I really was, and what I really did, and what I really thought. Also, maybe then they will understand that despite my actions, I'm not a bad person, I just have a disease contracted from society, and it hurts a lot.
I hope to complete this journal before I die (soon) or turn myself in (I still might do that, I think it is the right thing, but of course, I'm not sure).
Speak of being sure; I wish I could be sure about my thoughts. But right now the only thing I'm sure about is that I'm sure about nothing. It is not a good position to be in considering my circumstances (being a felony fugitive and all)."