*Ta karczma sofistyka się nazywa.*

Szafowanie słowem faszyzm w debacie publicznej jest pewnego rodzaju problemem, który doprowadza do zacierania pierwotnego znaczenia tego słowa. Oczywiście, można używać tego określenia a priori w stosunku do działaczy organizacji antyfaszystowskich, które chciały zatrzymać pochód na którego czele stał : męski szowinista, chcący ograniczć prawa wyborcze kobiet, homofob, któremu słowo gej kojarzy się z jednym, też na G, zagorzały fan populizmu realnego, zacietrzewiony antykomunista, a wszytko to odbywało się w takt muzyki :"Polska dla polaków ".
Określenie pejoratywne, komuch ma mniejszą siłę rażenie niż faszysta, słowo budzące w ludziach paniczny lęk, podobny do tego związanego ze epitetem gej, pedał. Z tej okazji mam propozycje, można by zrobić mały faszystowski Coming out, odrzucić na bok te żałosne krygowanie się z pokątnie zdobytymi pięcioma piwami i wydrukami "Mein Kampf", salutem rzymskim, mundurkami stylizowanymi na "hitler jugend", symbolami słońca i.... bez wstydu zakrzyknąć Sieg Heil, mutherfuckers. Na pohybel faszystofobom, demokracja to śmierdzące gówno.